Poleć film
Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar
-
- WSR Guru
- Posty: 3179
- Rejestracja: 31 sie (śr) 2005, 02:00:00
24-letni Robert, więzień recydywista, wychodzi niebawem na wolność po ośmioletnim pobycie w zakładzie karnym.
W ramach programu „Duet” pracuje w domu pomocy społecznej przy dzieciach głęboko upośledzonych.
Polska, 2004, 53 min.
Reżyseria : Jacek Bławut
Scenariusz : Ania Mazurkiewicz, Jacek Bławut
Zdjęcia: Jacek Bławut
Produkcja: Produkcja Filmowa-Jacek Bławut dla Programu 2 TVP S.A.
Nie mogłem nie napisać o tym. Właśnie przez zupełny przypadek trafiłem na ten film i nie powiem chwycił mnie bardzo za serce. Piękne jest to iż człowiek, który był przestępcą może tak się zmienić i dać tyle ciepła innym tak bardzo go potrzebującym
Gorąco polecam naprawdę ta historia powinna wzruszyć nawet największego twardziela.
W ramach programu „Duet” pracuje w domu pomocy społecznej przy dzieciach głęboko upośledzonych.
Polska, 2004, 53 min.
Reżyseria : Jacek Bławut
Scenariusz : Ania Mazurkiewicz, Jacek Bławut
Zdjęcia: Jacek Bławut
Produkcja: Produkcja Filmowa-Jacek Bławut dla Programu 2 TVP S.A.
Nie mogłem nie napisać o tym. Właśnie przez zupełny przypadek trafiłem na ten film i nie powiem chwycił mnie bardzo za serce. Piękne jest to iż człowiek, który był przestępcą może tak się zmienić i dać tyle ciepła innym tak bardzo go potrzebującym
Gorąco polecam naprawdę ta historia powinna wzruszyć nawet największego twardziela.
-
- Nowy(a)
- Posty: 7
- Rejestracja: 03 paź (wt) 2006, 02:00:00
tutuł filmu
zgaduję że chodzi o "Born Dead"
-
- Wyrocznia WSR
- Posty: 11594
- Rejestracja: 11 mar (pt) 2005, 01:00:00
A ja polecam Babel. Film jednego z najbardziej uznanych przeze mnie reżyserów Alejandro González Inárritu. Wcześniejsze jego filmy to Amorres Perros i 21 gramów. Jest to film niestamowity, smutny, bardzo klimatyczny, trzywątkowy (Maroko, Meksyk, Japonia). Niesamowicie nakręcony. Nawet trudno go opowiedzieć gdyż te trzy historie przeplatają się ze sobą jak w filmach tego reżysera. Są różnie prowadzone w czasie. Czas tak szybko mija, że aż zdziwienie bierze, że to już koniec. Film faktycznie bardzp specyficzny i nie każdemu może się podobać. Mi bardzo. Rewelacyjny postarzony Brad Pitt, jak zwykle fajny Gael Garcia Bernal. I Cate Blanchett.
Maroko
Japonia
Meksyk (a w zasadzie w drodze z Meksyku)
i Gael!
Maroko
Japonia
Meksyk (a w zasadzie w drodze z Meksyku)
i Gael!
-
- Wyrocznia WSR
- Posty: 11594
- Rejestracja: 11 mar (pt) 2005, 01:00:00
Właśnie wróciłam z "Dobrego roku". Bardzo mi się spodobał ten film i miał w sobie taki niesamowity klimat Prowansji. Fabuła też przyjemna i dająca jakąś nadzieję, taka pozytywna aż chciałoby się tam być. Świetny film na odstresowanie! Niby bardziej dla kobiet bo o miłości, ale też o wyścigu szczurów, o zasadach panujących w firmach, o tym, że nie warto poświęcić tego co naprawdę dobre i ważne w życiu, o tym że miłość powinna zwyciężyć wszystkie przeszkody, które staną jej na drodze...
Zresztą sami zobaczcie jak tam fajnie...
i bardzo fajna para...
Zresztą sami zobaczcie jak tam fajnie...
i bardzo fajna para...
-
- WSR Guru
- Posty: 3179
- Rejestracja: 31 sie (śr) 2005, 02:00:00
Popieram, że bardzo fajny film, ale nie to zasługuje na uwagę. A zasługuje na to bardzo dobra gra Russella Crowa nie było by nic w tym dziwnego, ale jest to rola komediowa, specyficzny humor głównego bohatera odtworzył w naturalny sposób, bardzo ale to bardzo duża pochwała. Jest też druga strona tego filmu, która powinno zaciekawić kinomanów, a mianowicie reżyser tej romantycznej komedii to nikt inny jak Ridley Scott, który podobnie jak główny aktor nie zawiele z komedią miał wspólnego przynajmniej w ostatnich latach. I udało im się. Film nie jest jakiś ambitnym kinem ani też super produkcją, jest filmem pełnym pozytywizmu jakich teraz jak na lekarstwo, bo filmy które by miały spełniać rolę odprężenia się, odpoczynku dla widza, są gniotami komediowymi, których próba zdobycia wielu sympatyków jest oparta na głupocie, na nieszczęście zbyt często im się udaje. Na koniec dodam, iż seans zakończył się ku niezadowoleniu publiczności, czyli klimat filmu był naprawdę kojący umysł i duszę. Polecam
-
- Loża WSR
- Posty: 7525
- Rejestracja: 14 cze (sob) 2003, 02:00:00
Przyznam ze ciekawe jest porownanie oceny filmu przez widza i tzw krytykow. Kilka dni temu ogladalem na TVP Kultura dyskusje na temat tego filmu i zjechali go rowno.
Konkluzje byly takie ze Scott rozmienia sie na drobne. Film to cienkie popluczyny z paru produkcji przede wszystkim Ukrytych pragnien. Dylematy bohaterow sztuczne i wydumane. A Crow gra niechlujnie.
Krotko mowiac nie zawsze trzeba wierzyc krytykom i czasem warto pojsc im na zlosc zeby zobaczyc dobry film
Konkluzje byly takie ze Scott rozmienia sie na drobne. Film to cienkie popluczyny z paru produkcji przede wszystkim Ukrytych pragnien. Dylematy bohaterow sztuczne i wydumane. A Crow gra niechlujnie.
Krotko mowiac nie zawsze trzeba wierzyc krytykom i czasem warto pojsc im na zlosc zeby zobaczyc dobry film
-
- WSR Guru
- Posty: 3179
- Rejestracja: 31 sie (śr) 2005, 02:00:00
Stać się tak mogło, gdyż pewnie krytycy nie wiadomo czego się spodziewali po tym filmie, a tak jak już napisałem "Film nie jest jakiś ambitnym kinem ani też super produkcją" i wiedziałem to już od razu jak na niego szedłem. Także to jest zapewne błąd krytyków, złe podejście do filmu, bo powinno być lekkie, proste i przyjemne.
-
- Wyrocznia WSR
- Posty: 11594
- Rejestracja: 11 mar (pt) 2005, 01:00:00
Jestem właśnie świeżo po Jasminium Jana Jakuba Kolskiego. I jestem pod dużym, ogromnym wręcz wrażeniem. Znowu mój klimat. Moja ulubiona wolna, prawie statyczna fabuła a mimo to tyle się dzieje. Mój ulubiony klimat starych klasztorów i sennych małych miasteczek. I do tego zapachy. Czasami wydawało mi się, że je czuję naprawdę. Jakby z telewizora przeniosły się do pokoju... I ładniejsza, bardziej dojrzała Grażyna Błęska-Kolska. Rewelacyjny, małomówny Gajos jako brat Ziółko. I te igranie światłem, tajemnicze legendy sprzed wieków... Sielski klimat, mnóstwo słońca, no i w końcu też trochę o miłości... I ta słodka narracja małej Eugenii. Eeeech. Co tu dużo gadać. Kto nie widział niech biegnie do wypożyczalni!
-
- WSR Guru
- Posty: 3179
- Rejestracja: 31 sie (śr) 2005, 02:00:00
Casino Royal
Na ten film miałem nie iść do kina, bo jeszcze na żadnym Bondzie w nim nie byłem twierdziłem, iż szkoda kasy i zawsze na tym dobrze wychodziłem. Tym razem chcąc iść do kina, spojrzałem na repertuar w którym niestety te filmy, które wzbudzały moją ciekawość już zdążyłem obejrzeć, a nic nowego wartego uwagi nie ma. Skuszony opiniami i to nie byle jakimi, bo nawet nie których sięgających prawie, że niebios wybrałem się na "Casino Royal". Obejrzałem z zaciekawieniem i stwierdzam, że można napisać dwie opinie o tym filmie. Zacznę od tej dobrej czyli porównaniu do poprzednich agentów 007. Ta część jest niewątpliwie lepsza, a nawet dużo lepsza od pozostałych zawdzięcza to zmianie wizerunku. Wizerunku na bardziej surowy z mniejszą ilością gadżetów, od których już w pewnym momencie mdliło. Zmienił się też wizerunek głównego bohatera z eleganckich, przystojnych twarzy na twardą, powiem nawet brzydkie rysy. Swoją drogą producenci ściągneli pomysł z tą twarzą od nas, Polaków z Borewicza, on ten też miał niezbyt ładną buźkę, a mimo to cieszył się wielkim powodzeniem u kobiet . W sumie nowy Bond został zjechany papierem ściernym i dzięki temu jest właśnie dużo lepszy od jego poprzedników. Ale teraz nierozumiem jednej rzeczy. Skąd te ogromne zachwyty czy dlatego właśnie, że ludzie oceniali Casino Royal względem pozostałych części. Jeśli tak to jest to bardzo ciekawe zjawisko. Ja natomiast ocenię 007 za to jakim jest filmem, tak jak się to powinno zrobić. Pierwsze co powiem średniak, nie wymagający głebszego myślenia, czyli można powiedzieć słaby średniak. Fabuła niezbyt ciekawa, sprawiała w pewnych momentach wrażenie, iż twórcy nie wiedzieli co dalej i musieli się mozolnie trudzić, pocić, aby na koniec było coś mało wyjątkowego, coś co była takim dalszem naciąganiem zdażeń. Bardzo ciekawa scena pościgu na samym początku filmu była by fajna, gdyby jak zwykle nie przesadzono i nie pokazano jak to sobie skaczą z dźwigu na dźwig oddalonych od siebie w znacznej odległości. No i koniec tak tam twórcy kombinowali, że przekombinowali, myśleli też że zabijając ukochaną Bonda(przypomnę w pozostałych częściach agent 007 kończył w ramionach kobiety na tle zachodzącego słońca) osiągną sukces. Jednym słowem został wzięty hebel, czy też papier ścierny i jak go wzieli to od początku do końca nim pojechali po starszych wersjach. Prosty zabieg, który do mnie nie trafił, gdyż dla mnie dalej jest to mało ciekawa pozycja.
Chcecie przemocy, strzelanin, trochę seksu serdecznie polecam Infiltrację, to jest dopiero dobry film, przy nim nowy Bond jest tym razem nie w, ale bliski rynsztoku.
Na ten film miałem nie iść do kina, bo jeszcze na żadnym Bondzie w nim nie byłem twierdziłem, iż szkoda kasy i zawsze na tym dobrze wychodziłem. Tym razem chcąc iść do kina, spojrzałem na repertuar w którym niestety te filmy, które wzbudzały moją ciekawość już zdążyłem obejrzeć, a nic nowego wartego uwagi nie ma. Skuszony opiniami i to nie byle jakimi, bo nawet nie których sięgających prawie, że niebios wybrałem się na "Casino Royal". Obejrzałem z zaciekawieniem i stwierdzam, że można napisać dwie opinie o tym filmie. Zacznę od tej dobrej czyli porównaniu do poprzednich agentów 007. Ta część jest niewątpliwie lepsza, a nawet dużo lepsza od pozostałych zawdzięcza to zmianie wizerunku. Wizerunku na bardziej surowy z mniejszą ilością gadżetów, od których już w pewnym momencie mdliło. Zmienił się też wizerunek głównego bohatera z eleganckich, przystojnych twarzy na twardą, powiem nawet brzydkie rysy. Swoją drogą producenci ściągneli pomysł z tą twarzą od nas, Polaków z Borewicza, on ten też miał niezbyt ładną buźkę, a mimo to cieszył się wielkim powodzeniem u kobiet . W sumie nowy Bond został zjechany papierem ściernym i dzięki temu jest właśnie dużo lepszy od jego poprzedników. Ale teraz nierozumiem jednej rzeczy. Skąd te ogromne zachwyty czy dlatego właśnie, że ludzie oceniali Casino Royal względem pozostałych części. Jeśli tak to jest to bardzo ciekawe zjawisko. Ja natomiast ocenię 007 za to jakim jest filmem, tak jak się to powinno zrobić. Pierwsze co powiem średniak, nie wymagający głebszego myślenia, czyli można powiedzieć słaby średniak. Fabuła niezbyt ciekawa, sprawiała w pewnych momentach wrażenie, iż twórcy nie wiedzieli co dalej i musieli się mozolnie trudzić, pocić, aby na koniec było coś mało wyjątkowego, coś co była takim dalszem naciąganiem zdażeń. Bardzo ciekawa scena pościgu na samym początku filmu była by fajna, gdyby jak zwykle nie przesadzono i nie pokazano jak to sobie skaczą z dźwigu na dźwig oddalonych od siebie w znacznej odległości. No i koniec tak tam twórcy kombinowali, że przekombinowali, myśleli też że zabijając ukochaną Bonda(przypomnę w pozostałych częściach agent 007 kończył w ramionach kobiety na tle zachodzącego słońca) osiągną sukces. Jednym słowem został wzięty hebel, czy też papier ścierny i jak go wzieli to od początku do końca nim pojechali po starszych wersjach. Prosty zabieg, który do mnie nie trafił, gdyż dla mnie dalej jest to mało ciekawa pozycja.
Chcecie przemocy, strzelanin, trochę seksu serdecznie polecam Infiltrację, to jest dopiero dobry film, przy nim nowy Bond jest tym razem nie w, ale bliski rynsztoku.
-
- Wyrocznia WSR
- Posty: 11594
- Rejestracja: 11 mar (pt) 2005, 01:00:00
Uff. Jestem już po Apokaliptice. Spodziewałam się, że gorzej to zniosę bo nie przepadam za nieustanną brutalnością w filmie, ale dało radę! Jednak uważam, że takie torebki jakie dają w samolotach powinny być na wyposażeniu tego filmu tak jak i chyba na Pile III. No chyba, że ktoś lubi nieustanne rany kłute, szarpane, rozrywanie twarzy przez czarną pumę, spadające głowy, wyjmowane z piersi parujące serca... No film w sumie był fajny gdyby nie lekka przesada z koniecznością zasłaniania oczu... Ale jak ktoś nie przepada za widokiem krwi to nie polecam... Fajne zaćmienie słońca tam było i niezłe tam mieli skuny, trawki i inne zioła bo taki transowy klimat u tych jednych był. Ogólnie poza tym naprawdę raczej dobry film. Choć wrażenia mam mieszane...
-
- WSR Guru
- Posty: 3179
- Rejestracja: 31 sie (śr) 2005, 02:00:00
“A great civilization is not conquered from without until it has destroyed itself from within.”
Wielkie cywilazacje nie zostaną zdobyte, do czasu aż same nie zniszczą się od środka. (za niewielkie możliwe błędy w tłum. przepraszam )
Ten cytat historyka Willa Duranta rozpoczyna genialny film.
Apocalypto najnowszy film Mela Gibsona i tu odrazu słyszę z wielu źródeł krytykę, znowu on i znowu pełno krwi w filmie. Ale żadna z tych osób się nie zastanawia poraz kolejny czy jest to tylko i wyłącznie próba przyciągnięcia osób, którzy szukają wrażeń, czy też użycie ze względu na przekaz, a najprawdopodobniej również prawdę. Skoro zacząłem temat krwistych scen, powiem że były jak dla mnie tylko dwie niepotrzebne w całym filmie. Reszta pokazywała prawdziwe życie, które nie jest tylko i wyłącznie sielanką. A ten kto w to nie może uwierzyć, niech się zastanowi co obecnie się teraz dzieje na świecie, bo to co jest w filmie jest namiastką dnia dzisiejszego czy jutrzejszego.
Film oprócz tego, że chyba jako pierwszy pokazał część życia Majów, dał poznać ich język, niesie ze sobą ogromne przesłanie, które zawiera się już na początku filmu we wspomnianym cytacie. Ta opowieść o ich wielkiej cywilzacji, o jej upadku jest przestrogą dla nas i dla naszych przyszłych pokoleń.
Oprócz tego film świetnie zrealizowany, wiele scen dziejących się w wiosce nakręcone zostało w stylistyce dokumentalnej. Magia tamtych miejsc odwzorowana niesamowicie. A sam obraz wielkiego miasta Majów w czasie tego wewnętrznego gnicia, jest poprostu oszałamiający. Ten trans, dążenie do władzy jest naprawdę genialnie zobrazowaną apokaliptyczną wizją. No i nie można zapomniec o wspaniałej muzyce, która w tym filmie niezwykle dopełniła obraz.
Podejrzewam, iż przeciwników i zwolenników tego filmu będzie mniej więcej tyle samo. Ale jestem pewien, że właśnie około 3/4 osób, które wyjdą z tego filmu nie zrozumieją go. Nie połączą go z pierwszymi słowami, które odrazu uleciały im z głowy tylko będzie to dla nich jedynie krwawa historyjka.
Gorąco polecam obejrzenie kolejnego świetnej pozycji Gibsona, ale obejrzenie ze zrozumieniem
Wielkie cywilazacje nie zostaną zdobyte, do czasu aż same nie zniszczą się od środka. (za niewielkie możliwe błędy w tłum. przepraszam )
Ten cytat historyka Willa Duranta rozpoczyna genialny film.
Apocalypto najnowszy film Mela Gibsona i tu odrazu słyszę z wielu źródeł krytykę, znowu on i znowu pełno krwi w filmie. Ale żadna z tych osób się nie zastanawia poraz kolejny czy jest to tylko i wyłącznie próba przyciągnięcia osób, którzy szukają wrażeń, czy też użycie ze względu na przekaz, a najprawdopodobniej również prawdę. Skoro zacząłem temat krwistych scen, powiem że były jak dla mnie tylko dwie niepotrzebne w całym filmie. Reszta pokazywała prawdziwe życie, które nie jest tylko i wyłącznie sielanką. A ten kto w to nie może uwierzyć, niech się zastanowi co obecnie się teraz dzieje na świecie, bo to co jest w filmie jest namiastką dnia dzisiejszego czy jutrzejszego.
Film oprócz tego, że chyba jako pierwszy pokazał część życia Majów, dał poznać ich język, niesie ze sobą ogromne przesłanie, które zawiera się już na początku filmu we wspomnianym cytacie. Ta opowieść o ich wielkiej cywilzacji, o jej upadku jest przestrogą dla nas i dla naszych przyszłych pokoleń.
Oprócz tego film świetnie zrealizowany, wiele scen dziejących się w wiosce nakręcone zostało w stylistyce dokumentalnej. Magia tamtych miejsc odwzorowana niesamowicie. A sam obraz wielkiego miasta Majów w czasie tego wewnętrznego gnicia, jest poprostu oszałamiający. Ten trans, dążenie do władzy jest naprawdę genialnie zobrazowaną apokaliptyczną wizją. No i nie można zapomniec o wspaniałej muzyce, która w tym filmie niezwykle dopełniła obraz.
Podejrzewam, iż przeciwników i zwolenników tego filmu będzie mniej więcej tyle samo. Ale jestem pewien, że właśnie około 3/4 osób, które wyjdą z tego filmu nie zrozumieją go. Nie połączą go z pierwszymi słowami, które odrazu uleciały im z głowy tylko będzie to dla nich jedynie krwawa historyjka.
Gorąco polecam obejrzenie kolejnego świetnej pozycji Gibsona, ale obejrzenie ze zrozumieniem